Nieudana seks-przygoda
Czasami bywa tak, że trudno mi pohamować mój popęd. Bywam kurewsko napalony i wtedy muszę coś z tym zrobić. Pozostawienie tego samemu sobie nie ma sensu i nie sprawia satysfakcji. Łatwo wtedy wpakować się w niezłe kłopoty. Wiem o czym mówię, bo od kiedy skończyłem szesnaście lat i kiedy po raz pierwszy uprawiałem seks, często miewam przygody związane z próbą zaspokojenia mojej niewyżytej żądzy.
W
moim świecie nikt nie ma problemu znaleźć kogoś, kto będzie
chciał się pieprzyć bez żadnych zobowiązań. Jednak sposoby,
których używają wszyscy są dla mnie zbyt banalne i nie sprawiają
mi żadnej przyjemności, a korzystanie z nich byłoby dla mnie
poniżające. Dlatego też jeśli łamie moją zasadę, na której
opiera się sposób wybierania kandydatów do „łóżka”,
tudzież krzaków, samochodów, łazienek publicznych, to zwykle nie
kończy się to dobrze. Ale czy jakiekolwiek spotkanie, kiedykolwiek
skończyło się bez udziwnień?
Pewnego
dnia przyszła znowu. Niepohamowana chęć obdarcia z siebie
wszystkich zasad, barier i innych blokad i wykorzystania kogoś do
zaspokojenia moich fantazji. Tym razem miałem ochotę na kolesia
starszego ode mnie, najlepiej po czterdziestce, który wyrucha mnie
tak mocno, jak tylko będę chciał. Miałem do tego idealnego
kandydata, którego poznałem przez internet. Facet na zdjęciach nie
wyglądał na swój wiek, co podobało mi się jeszcze bardziej. Był
postawny, wyższy ode mnie co najmniej o głowę, łysy i męski.
Taki jak chciałem. Umówiliśmy się na spacer, zgodnie z moją
zasadą numer jeden: ''nie umawiaj się na seks, żeby móc najpierw
zabawić się w prowokowanie drugiej osoby''. Niemniej jednak
zdawałem sobie sprawę z tego, że koleś idzie na spotkanie z
młodym, pasywnym gejem, więc na ploteczkach skończyć się nie
może. Nie przeszkadzało mi to, bo zawsze to ja decyduję jak ma
przebiegać spotkanie. Nie miałem ochoty na seks w plenerze, więc
kolejnym celem było dostanie się do jego mieszkania. Nadszedł czas
spotkania, dworzec główny. Nim dotarłem na miejsce, zadzwonił z
pytaniem gdzie jestem. Kiedy usłyszałem głos w słuchawce i
przeanalizowałem jego składnię i dykcję dotarło do mnie, że
umówiłem się z debilem. Zapytał tylko gdzie jestem, ale
wystarczyło mi to, by wywnioskować, że mam do czynienia z
czterdziestoletnim robolem bez ambicji, który jara skręcane szlugi,
bo nie stać go nawet na ruskie z targu. Pomyślałem, że szykuje
się niezła zabawa. Wyszedłem z domu, do kieszeni płaszcza
schowałem papierosy i Perłę Mocną; czas zaczynać.
Już
z daleka widziałem go czekającego nieopodal głównego wejścia na
dworzec. Było ciemno, późny wieczór, przedwiośnie. Nie wiem jak
rozpoznaje mężczyzn, z którymi mam się spotkać. Nigdy z daleka
nie widzę ich twarzy, nie wiem jak będą ubrani, ale zawsze wiem,
który facet czeka na ostry seks. Podszedłem więc, a moim oczom
ukazała się morda starsza niż na zdjęciach, przywitałem się i
poszliśmy w stronę parku. Moje banalne pytanie „jak Ci minął
dzień?” utwierdziło mnie tylko w przekonaniu, że idę obok
największego debila na świecie. Gość nie potrafił się wysłowić.
Intuicja po raz kolejny mnie nie zawodzi. Frajer. W głowie jedna
myśl - zapowiada się ciekawe spotkanie. Nie myliłem się.
Nie
wyobrażałem sobie dalszego przebiegu akcji w parku, więc całymi
siłami perswazji starałem się go zmusić do zaprowadzenia mnie do
jego mieszkania. Tutaj jednak napotkałem pewien problem.
Czterdziestoletni loser, z którym miałem się dziś pieprzyć, a
później o nim zapomnieć, mieszka ze swoją rodziną. Nie wnikałem
czy ma żonę i dzieci, czy może mieszka z umierającymi ze starości
rodzicami. Miałem to w dupie. Byłem wkurwiony, że pieprzy się mój
plan, a nie ja. Szybka analiza sytuacji - czy jestem, aż tak
napalony, by znowu robić to w parku z totalnym debilem? Niestety,
byłem. Zaciągnąłem go do ciemnego parku. Szedł cały czas za
mną, a ja, żeby cokolwiek widzieć, rozświetlałem mroki latarką
telefonu. Zaczęło padać, ziemia zmieniała się w błoto, nic nie
szło po mojej myśli. Byliśmy już w połowie parku, gdzie nic już
nie było widać, wtedy dotarło do mnie, że idzie za mną obcy,
wielki, napalony facet, który w każdej chwili może mnie powalić
na ziemie i najnormalniej w świecie zgwałcić. Musiałem opanować
sytuację, znaleźć bezpieczne miejsce i zacząć z nim rozmawiać,
wymyślając albo plan ucieczki, albo jak go zaliczyć. Usiedliśmy w
końcu na powalonym drzewie. Konkretnego planu nie miałem dalej, nie
miałem też czasu, żeby go wymyślić bo jak tylko usadziłem
się
na konarze to mój staruszek zaczął mnie przytulać i ściskać,
wydając przy tym niewyobrażalne odgłosy mruczenia, sapania i
dyszenia jednocześnie. ''Co tu się kurwa dzieje?'' - pomyślałem.
Po minucie sapania wydusił z siebie prostą komendę: usiądź mi na
kolanach. Ale powoli kowboju! Nie tak szybko, nie mam zamiaru robić
Ci dobrze na trzeźwo. Na ratunek przybyła moja Perła, którą
miałem zamiar się wstawić, jakkolwiek, bylebym nie miał oporów z
nim cokolwiek zrobić. Wszystko się pierdoliło, ale nie wszystko
było stracone, zaliczmy główny punkt programu. Otworzyłem puszkę,
odpaliłem papierosa, którym poczęstował mnie mój ''dżentelmen”.
Siedzieliśmy tak przez chwilę
w milczeniu. Cisza nie trwała jednak długo. Z ciemności, miejscami
przebijanej lampami reflektorów pobliskiego stadionu, wyłoniła się
sylwetka człowieka, który zmierzał w naszą stronę. Tylko tego
brakowało. Miałem dwa scenariusze. Jeden mniej logiczny, wymyślony
w przypływie lekkiej paniki był taki, że to jego koleś, z którym
ma zamiar mnie zgwałcić, dlatego jesteśmy teraz w najciemniejszym
miejscu parku. Szybko odrzuciłem tę myśl; przecież to ja wybrałem
miejsce. Nie zmieniało to jednak tego, że koleś mógł nas śledzić
na jego rozkaz i czekać na odpowiedni moment, by do nas podejść i
zacząć realizować jakiś chory plan. Drugi scenariusz, bardziej
spokojny i logiczny to taki, że idzie do nas jakiś nieznajomy,
który po prostu chce sępić szlugi, bo żar papierosa jest dobrze
widoczny w ciemnościach. Być może nawet nie będzie trzeźwy - w
tym parku, o tej porze - przychodzi się tylko ruchać lub chlać.
Czekałem na dalszy rozwój sytuacji, mając nadzieję, że
ostatecznie po prostu nas minie, wchodząc na wydeptaną ścieżkę,
którą można dojść do centrum. Nie mogło się tak stać, tamta
noc była za bardzo popierdolona, żeby zaserwować jakąś normalną
sytuację. Gość podszedł do nas i zapytał o papierosa. „Ok,
chce fajkę, jest dobrze, weźmie sobie ją i pójdzie”.
Nieznajomy, facet około czterdziestki jak mój daddy, ale chudszy i
marniejszy, odpalił szluga, zaciągnął się, wypuścił dym, który
rozpłynął się w smugach świateł reflektorów przebijających
się przez zarośla i dodał: mogę się do was przyłączyć?
…
CO
TU SIĘ WŁAŚNIE, KURWA, STAŁO? W tym momencie adrenalina
zawładnęła moim ciałem. Ostatni raz tak się bałem kiedy przed
szkołą napadł mnie jakiś ćpun, który zajebał mi telefon. Mój
daddy oczywiście zamilkł i nie wiedział, co powiedzieć. Na jego
twarzy pojawił się tępy grymas pustej dezorientacji,
przypominający mi dziecko z autyzmem, które pierwszy raz ogląda
pornosa. Mówię mu, że my tylko siedzimy i pijemy piwko, i że
zaraz się zwijamy. Nieznajomy typ stał niewzruszony, rzucił
złowrogie spojrzenie najpierw na mnie, potem na tego przygłupa i
powiedział:
-
Co, znalazłeś sobie młodego i się kurwa cieszysz?
-
To jest mój znajomy, siedzimy i pijemy piwo, już idziemy - zacząłem
szukać idiotycznych wymówek, szybko wstałem, daddy zaraz za mną i
zaczęliśmy iść przed siebie. Nieznajomy złapał starego i zaczął
go szarpać. Znów zobaczyłem ten tępy wyraz twarzy, który mówił
''jestem za głupi, żeby ogarnąć co się dzieje, pomóż mi”.
Strach paraliżował moje ciało. Zaczęło się robić
niebezpiecznie. Wtedy usłyszałem najgłupszy i zarazem najmniej
oczekiwany tekst jaki mógł powiedzieć ten obcy koleś. ''Dzwonię
na policje, nie będziecie się tu pedalić!''. Halo! Przed chwilą
chciałeś się z nami zabawić, a wiem, że w tym parku takie akcje
są normą, więc nie wciskaj mi tu kitu. Facet naprawdę wyciągnął
telefon, wybrał jakiś numer i zaczął rozmowę, trzymając
daddiego cały czas za chabety.
-
Cześć Mireczku! Słuchaj, mamy tu dwóch pedałów w Ludowym.
Przyślesz jakiś patrol?
Nie
wiem czemu, ale moją jedyną myślą w tamtej chwili było - ''muszę
pozbyć się tego piwa bo dostanę mandat za picie w miejscu
publicznym''. Cały ja, nawet w obliczu najdziwniejszej akcji w moim
życiu jestem prawy. Wyrzuciłem puszkę w krzaki i zamiast po prostu
odejść, bo nie zrobiłem niczego złego, to nadal tam stałem i
słuchałem tej bezsensownej rozmowy telefonicznej. Możliwe, że
koleś stwierdził, że jestem niepełnoletni, albo że puszczam się
za kasę. Z rozmowy telefonicznej, która trwała około minuty nie
wynikało nic. Padła negatywna odpowiedź, że żaden patrol nie
przyjedzie, więc byłem ciekawy co wydarzy się dalej. Koleś
odłożył telefon, spojrzał na mnie (cały czas trzymając mojego
przygłupa za fraki) i powiedział:
-
Dobra, macie szczęście. Nie jestem kapusiem, ale macie się tu
więcej nie pojawiać.
-
My tylko chcieliśmy napić się piwa i pogadać. Już idziemy.
Facet
wypuścił tego debila z uścisku i zrobił kilka małych kroków w
dal. Jednak zatrzymywał się i zawracał cały czas mówiąc coś o
tym, że nie jest kapusiem i że mamy się zwijać i że ja mam
więcej tego nie robić. Ale po jego mowie ciała cały czas
widziałem, że mimo wszystko jest napalony i z wielką chęcią
zaliczyłby mnie na tym samym drzewie, w asyście lub też bez mojego
daddiego. Stwierdziłem, że musimy się zmywać i żeby sytuacja
była bardziej ironiczna i groteskowa, grzecznie podziękowałem i
przeprosiłem i rzuciłem bardzo ciepłe ''miłego wieczoru Panu
życzę''. Oddaliliśmy się szybko, nieznajomy poszedł w swoją
stronę i zniknął w mgle świateł, a my rozmyliśmy się w
cieniach zarośli otulających park. Z moim przygłupem dotarliśmy
bezpiecznie do przystanku, gdzie musiałem się go pozbyć,
stwierdził, że natychmiast musimy iść na piwo i kontynuować to
spotkanie. Oczywiście wymyśliłem jakąś prostą wymówkę,
kazałem mu wracać do domu, a sam udawałem, że muszę zostać na
tym przystanku i czekać na autobus. Musiałem zmusić go do tego, by
sobie poszedł, bo niestety jego droga powrotna prowadziła przez tą
samą ulicę co moja. Zaczekałem, aż zniknie i wróciłem do domu.
Może nie zaliczyłem nikogo tamtej nocy, ale wróciłem całkowicie
wyzwolony od mojego pożądania.
-----------
Już teraz możesz zostawić anonimową wiadomość
"Debil" odezwał się jeszcze? tak mnie to zastanawia
OdpowiedzUsuńNiestety tak. Ale przestałem odpisywać, tam gdzie to było możliwe musiałem go zablokować i od tamtej pory już mogę spać spokojnie.
UsuńHee no ciekawe te historie.z zycia wziete!
OdpowiedzUsuńparka