Sznurówki
Jak zawsze czekając na autobus paliłem papierosa. Siedziałem na murku niedaleko przystanku, skąd wracam najczęściej trzynastką - z pracy, od psychologa lub ze spotkania ze znajomymi, a czasem nawet od jakichś pedałów. Wyrzuciłem niedopałek, gdy zamiast trzynastki przyjechała trójka, którą co prawda też dojadę do domu, ale brzydszym autobusem. Tym razem był całkiem znośny. Wszedłem do środka. Tymi samymi drzwiami wszedł facet wyższy ode mnie, włosy miał spięte w kucyk. Nie wiem dlaczego, ale od razu pomyślałem, że gość ma nie po kolei. Jak miało się później okazać - moja podświadomość niebezpodstawnie wysłała mi sygnał ostrzegawczy.
Kiedy
drzwi autobusu się zamknęły, nieznajomy podszedł do mnie, uniósł
swoją prawą nogę lekko do góry, co chyba miało sugerować
''zobacz moje sznurówki''. Spojrzałem więc w dół; wprost na jego
buty. Sznurówki były zielone. Rzuciłem mu spojrzenie w stylu ''o
chuj Ci chodzi?”. Miałem okulary przeciwsłoneczne, więc nie mógł
tego zauważyć. Byłem wkurzony i trochę przerażony faktem, że
obcy typ odstawia przy mnie jakieś dziwne akcje. W, kurwa, miejscu
publicznym! Kiedy nasze oczy się spotkały on tylko kiwnął głową
i puścił mi oko. Moje sznurowadła wcale nie były zielone.
Koleś
zniknął w tłumie pasażerów, ale czułem dziwny niepokój
połączony z zakłopotaniem, więc wyszedłem dwa przystanki
wcześniej niż powinienem. Bez znaczenia. Nie miałem daleko do
domu. Niedaleko miejsca, gdzie wysiadłem zaczynała się moja ulica.
Nie należy do najdłuższych, ale można podzielić ją na dwie
części. Strefa, w której pałętają się bezdomni, bandyci,
dziwki i dilerzy - nie, nie narkotyków - tych biedaków stać tylko
na dopalacze - i strefa na której nie dzieje się absolutnie nic.
Mieszkam oczywiście
po tej ciekawszej stronie.
Zmierzając w stronę domu zobaczyłem, że na przystanku, na którym
miałem wysiąść zatrzymała się trójka, z której zmuszony byłem
przedwcześnie wysiąść. Przestraszyłem się, że znowu spotkam
tego świra, że wysiądzie na tym przystanku i że całkiem
przypadkowo zacznie iść tą samą drogą co ja. Nie widziałem go,
ale myślałem tylko o tym, że nagle wyskoczy z tłumu staruszek
ledwo dźwigających siatki z zakupami, których było tutaj od
zajebania i znowu pokaże mi swoje zielone sznurówki. Nic takiego na
szczęście się nie wydarzyło. Dotarłem do domu. Nikt po drodze mi
się nie naprzykrzał.
Godzinami
myślałem nad tym co chciał mi przekazać tajemniczy nieznajomy. To
przecież takie oczywiste!
Komentarze
Prześlij komentarz